Dla mnie – te dwie płyty, które udało się stworzyć w tym studio, to dwie piękne przygody porównywalne z dobrą książką, którą czytając, jesteśmy wciągnięci w nią bez reszty, a kiedy zbliżamy się do końca żałujemy, że przychodzi nam się rozstać z miłym przyjacielem, z przygodą, w której dane nam było uczestniczyć. A przygoda w studio MTS za każdym razem jak prawdziwa, wiele w niej emocji, znoju, chwil pięknych i trudnych, niespodzianek i szczęśliwych zakończeń, a przede wszystkim, to spotkania nie tylko z muzyką, ale z ludźmi. Wspólne tworzenie, dyskusje, szukanie kompromisów.
W obydwu przygodach – nagraniach niczym wierny przyjaciel towarzyszył nam Mariusz Zaczkowski. Znakomity realizator dźwięku, obdarzony świetnym słuchem, służył nie tylko studiem i umiejętnościami fachowca, ale umiał stworzyć rodzinną, przyjacielską atmosferę przy jednoczesnym ogromnym zaangażowaniu w pracę, nie szczędząc zarówno pochwał jak i słów krytyki, a wszystko dla ostatecznego celu, wspólnej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania. Dodać jaszcze należy, że do współpracy nad całością tworzonych dzieł „Mistrz” dobiera równych sobie współpracowników, grafików, korektorów, tłumaczy, drukarnie, sam jednak dopilnowuje każdego etapu, każdego szczegółu tak, by finał wszystkich zadowolił. Czuje się w nim artystę, dla którego powstające dzieło jest niczym rodzące się dziecko, najważniejsze.
To była piękna przygoda i tylko szkoda, że się skończyła. Mariuszu, może jeszcze kiedyś coś razem zrobimy?
Aleksandra Kucharska-Szefler (październik 2015 r.)